Alkoholizm: jak pomóc pijącemu, jeśli tego nie chce?

rezygnacja z alkoholu

W obecności osób niepijących nigdy nie myślałem o piciu.

Jack Londyn

Rzucenie picia jest trudne, ale możliwe. W takiej sytuacji może pomóc tylko prawdziwie kochająca ukochana osoba. Ci, którzy próbują pomóc alkoholikowi przestać pić, uratować go w celu rozwiązania niektórych jego problemów (na przykład mieszkania), niczego nie osiągną. Sama miłość też nie wystarczy, aby pozbyć się najtrudniejszego nałogu, wciąż trzeba wiedzieć, co robić. Zdarza się bowiem, że najsilniejsze i najszlachetniejsze uczucie człowieka w danej sytuacji sprawia, że krewni ratujący alkoholika tworzą zły stereotyp relacji z nim. W rezultacie tylko przyczyniają się do rozwoju alkoholizmu, a sami stają się współzależni.

Tradycyjną rolą krewnych alkoholików, najczęściej żony, jest rola „niani". W klasycznej wersji „niania" robi wszystko, co możliwe i niemożliwe, aby utrzymać rodzinę na powierzchni, a osoby wokół niej nie wiedzą o występowaniu problemu alkoholowego. Utrzymuje rodzinę, utrzymuje porządek w domu, wychowuje dzieci, a to wychowanie ma również swoje własne cechy: dzieci od najmłodszych lat uczone są, aby nie nosić „brudnej bielizny w miejscach publicznych". Związek z pijącą „połową" „niani" zależy od stanu, w jakim ta „połowa" się znajduje. Podczas obżarstwa „niania" opiekuje się alkoholikiem: odnajduje go w miejscach, gdzie pije, i zabiera do domu; wzywa do pracy i mówi, że jest chory; próbuje zneutralizować swoją agresję, często znosząc bicie i obelgi; karmi go i myje.

W okresie trzeźwości „niania" może nadal protekcjonalnie i podobać się alkoholikowi, mając nadzieję, że w ten sposób powstrzyma go od picia lub wręcz przeciwnie, jakby grając, obciążając go różnymi uczynkami i obowiązkami. W obu przypadkach po pewnym czasie dochodzi do kolejnego objadania się i wszystko zaczyna się od nowa. Taki cykliczny algorytm relacji może istnieć przez dowolnie długi czas. Nie tylko „niania" swoimi działaniami tylko pogarsza rozwój alkoholizmu, - w końcu ona sama nie może już żyć inaczej. Dlatego tak często żony alkoholików, gdy ponownie wychodzą za mąż, ponownie wybierają na towarzyszki pijaków lub narkomanów.

Ogólną zasadą dla wszystkich krewnych, niezależnie od tego, kto z nimi jest chory – mąż, żona, ojciec, matka, syn, córka – nie należy robić niczego, co przyczynia się do rozwoju uzależnienia. Oznacza to:

Osoba pijąca musi sama rozwiązać swoje problemy.

Cóż, skoro sam je tworzy, to niech sam decyduje. W przeciwnym razie nie będzie miał bariery przed kolejnym alkoholem, gdyż będzie liczył na twoją pomoc. Czasem dochodzi do absurdu: mąż wydał na wypicie cały „rodzinny garnek", w domu nic nie ma, a żona biega po znajomych, pożycza pieniądze na spłatę długów męża, które zaciągnął w czasie birbantka.

Próbując ratować, nie musisz dzwonić do alkoholika do pracy i mówić, że jest poważnie i nagle chory. Po pierwsze, nie jest dobrze oszukiwać - nie dawaj złego przykładu dzieciom; po drugie, po dwóch lub trzech takich telefonach nikt ci po prostu nie uwierzy i przynajmniej po cichu się z ciebie wyśmieje; i po trzecie - dziś uratujesz go przed prostym biciem, które być może by go powstrzymało, a jutro będzie pił jeszcze mocniej i ostatecznie straci pracę.

Z naszego punktu widzenia całkowicie niedopuszczalna jest sytuacja, gdy współczujący krewni sami kupują alkohol, aby upić alkoholika. Z takim samym sukcesem możesz zaoferować bliskiej osobie leki lub inną truciznę.

zabieg nie zawsze jest przyjemny i bezbolesny.

Jeśli na przykład ktoś ma gdzieś na ciele ropień, to można go ukryć pod ubraniem, wlać dezodoranty, aby nie było zapachu, stworzyć warunki szklarniowe dla osoby, aby mniej się poruszał i nie odczuwał bólu. W rezultacie wszystko to doprowadzi do rozwoju sepsy i śmierci. Jeśli pomimo bólu ropień zostanie otwarty, kurs antybiotyków zostanie „przebity", chociaż jest to również dość bolesne, istnieje duże prawdopodobieństwo, że dana osoba wyzdrowieje.

Musisz dotrzymywać obietnic, a jeśli nie możesz ich dotrzymać, to lepiej nie dawać.

Alkoholicy, osoby rezygnujące i narkomani są bardzo wyczuleni na to, gdzie można coś osiągnąć, a gdzie nastąpi kategoryczna odmowa. Pod tym względem są jak dzieci i często należy się z nimi komunikować jak z dziećmi: tam, gdzie trzeba – chwalić, a tam, gdzie trzeba – karać. Ale ani jeden, nawet najmniej znaczący epizod związany z używaniem alkoholu nie powinien pozostać bez twojej uwagi, i oczywiście konieczne jest, aby stopień „kary" odpowiadał stopniowi „przestępstwa". I nie dajcie się zmylić solidnym wiekiem i reprezentatywnym wyglądem „winnych". Rozsądne zasady dotyczące marchewek i kijów często sprawdzają się w różnych grupach wiekowych i społecznych.

Na przykład, jeśli żona obiecuje mężowi, że w razie kolejnego objadania się z nim rozwiedzie, a on tego wieczoru przychodzi dosłownie „na brwi", to przynajmniej następnego dnia powinna napisać oświadczenie o rozwodzie i poprosić jej mąż podpisuje, że się zgadza. Wniosek złożony w urzędzie stanu cywilnego zawsze można odebrać, ale praktyka pokazuje: takie zdecydowane działania sprawiają, że mąż myśli o swoich problemach znacznie szybciej niż liczne wyrzuty i niespełnione obietnice.

Twój stosunek do alkoholu powinien być konsekwentnie negatywny.

Jakiekolwiek spożycie alkoholu, nawet najmniejsze, nawet zapach oparów, nie powinno pozostać bez Twojej negatywnej oceny. Nie oznacza to, że za każdym razem trzeba robić skandale z rozbijaniem naczyń. W żadnym wypadku nie powinno się tego robić – takie „rozgrywki" doprowadzą tylko do tego, że alkoholik z czystym sumieniem „odciąży stres" i chętnie opowie sympatycznym towarzyszom picia, jaką suką jest jego żona i że pije wyłącznie z powodu ją. Takie sytuacje należy oczywiście spokojnie dyskutować - na trzeźwo przeanalizować ich przyczyny i wyciągnąć realne wnioski. Powinno to wyglądać mniej więcej tak:

- Kosztowny! Wczoraj na przyjęciu znowu piłeś, pomimo obietnicy, że tego nie zrobisz. Było to dla mnie bardzo nieprzyjemne, bo pod koniec wieczoru wyglądałaś zupełnie nieprzyzwoicie, a powrót od Ciebie był po prostu przerażający, zachowywałeś się tak agresywnie.

- Widzisz, wczoraj byłem w bardzo złym humorze z powodu kłopotów w pracy i postanowiłem trochę się napić, aby swoim wyglądem nie psuć innym nastroju. A obok mnie mąż gospodyni, który cały czas mi nalewał, więc nie miałam czasu na jedzenie. A wódka była chyba kiepskiej jakości - nadal boli mnie głowa. Pewnie dlatego przesadziłem.

- Wydawało mi się, że jeśli mężczyzna da słowo, to powinien je dotrzymać! I okazuje się, że łatwiej jest Wam złamać daną obietnicę, niż powiedzieć „nie", gdy nalewają Wam wódkę!

- Zrozumieć. . .

- Nie, nie rozumiem! Nie oszukujmy się! W ciągu ostatniego roku coraz częściej musimy o tym rozmawiać – myślę, że czas skonsultować się ze specjalistami.

- Potrzebujesz - ty i bądź leczony.

- Po pierwsze oboje tego potrzebujemy, a po drugie nikt nie będzie cię leczył, po prostu porozmawiamy z psychoterapeutą o tym, jak zachować się w niektórych sytuacjach związanych z piciem.

Czasami taka rozmowa wystarczy, aby osoba z problemem alkoholowym zgodziła się na przyjazd do nas, ale częściej stawia opór w każdy możliwy sposób, odnosząc się do braku wolnego czasu, bezużyteczności tej wizyty i wielu innych „ważnych" powodów. Musisz być nieugięty i z każdym kolejnym epizodem alkoholu coraz bardziej zdecydowanie nalegać na siebie. Co więcej, jeśli rozmowy są nieskuteczne, nie wahaj się skorzystać z innych metod nacisku, do których podpowiada Ci Twoja intuicja i znajomość charakteru ukochanej osoby. Nawiasem mówiąc, nie zapomnij okresowo przypominać, że w krajach rozwiniętych każda mniej lub bardziej szanująca się osoba ma własnego psychologa, z którym okresowo się spotyka. A nie mieć tego jest tak krępujące, jak np. jeździć na garbatym „Zaporoże".

Wszystkie rozmowy z alkoholikiem powinny mieć określone logiczne zakończenie.

Każda twoja rozmowa, każdy spór dotyczący istniejącego problemu alkoholowego powinien zakończyć się jakąś konstruktywną decyzją. W żadnym wypadku nie powinieneś zatrzymać się w połowie drogi i pozwolić, by alkoholowe „ja" twojego pacjenta ponownie oszukało wszystkich i zmusiło ich do odłożenia prawdziwych działań antyalkoholowych na czas nieokreślony. Bo zazwyczaj takie rozmowy kończą się obietnicą alkoholika, że rzucą picie i wszyscy formalnie się uspokajają. Oczywiste jest, że po chwili wszystko się powtarza i tak dalej – w nieskończoność. Jeśli więc twój krewny pijący powie ci, że wszystko zrozumiał, zdał sobie sprawę, głęboko żałuje i już tak nie będzie, uwierz mu na słowo, że jeśli nadal pije przynajmniej raz (nieważne ile), pójdziecie razem do psycholog.

Oszczędzając od pijaństwa, nie pij w obecności alkoholika.

Najmądrzejszą rzeczą, jaką mogą zrobić krewni pacjenta, jest również nie pić ani nie trzymać napojów alkoholowych w domu. Alkohol w takim domu może być tylko w jednej formie - jako część zewnętrznych środków dezynfekujących (jod, zieleń brylantowa i tym podobne). I choć wielu naszych pacjentów, którzy od wielu lat nie piją, czuje się w firmach alkoholowych zupełnie spokojna i obojętna na alkohol, to lepiej zachować ostrożność. Im mniej czynników prowokujących, tym spokojniej. To jest po pierwsze, a po drugie pamiętaj o następujących kwestiach:

Sytuacja nie jest zbyt obiecująca, gdy jeden alkoholik, który kategorycznie nie uważa się za takiego, edukuje i stara się pomóc drugiemu alkoholikowi bardziej „skutecznemu" w tworzeniu (wraz z Zielonym Wężem) codziennych i społecznych problemów. Oczywiste jest, że apele o trzeźwe życie brzmią nieprzekonująco, jeśli zieją na ciebie oparami, a różnica między osobą chorą a podobną „zdrową" osobą polega na tym, że ta ostatnia nie straciła jeszcze pracy, a żona jeszcze go nie opuściła .

Nie ukrywaj, że Twój ukochany ma problem z alkoholem.

Nie chodzi o pilną potrzebę poinformowania wszystkich o pijackich wybrykach twojego męża. Nie, ale nie powinieneś nikogo oszukiwać, wprowadzać w błąd, udając, że nic nie wiesz. W żadnym wypadku nie należy oszukiwać dzieci, nie mówiąc już o zmuszaniu ich do kłamstwa. Z reguły doskonale wszystko wiedzą i rozumieją.

Jeśli masz pewność, że zaangażowanie w rozwiązanie problemu osób, które mają wpływ na alkoholika: rodziców, dorosłych dzieci, przyjaciół, szefów, współpracowników, pomoże w promocji sprawy – nie wahaj się opowiedzieć im o wszystkim i poprosić o pomoc.

Rozmowa z alkoholikiem musi być merytoryczna.

Nie wystarczy powiedzieć, że dużo i często pije. Dla niego to puste zdanie. Musisz wcześniej przygotować się do rozmowy z alkoholikiem, zwłaszcza jeśli zamierzasz zaangażować w to kogoś innego. Aby to zrobić, przydatne będzie rejestrowanie częstotliwości epizodów alkoholowych, stopnia odurzenia i zachowania w tym stanie. Mówiąc najprościej, musisz prowadzić pamiętnik i najlepiej z ilustracjami. Oznacza to, że jeśli możliwe jest sfilmowanie pijanych lotów na wideo, należy to zrobić, a moralne i moralne aspekty takich działań omówisz, gdy ratujesz ukochaną osobę o konsekwencjach poważnej i nieuleczalnej choroby.

Alkoholik musi otrzymać obiektywne informacje o swojej chorobie.

Osoba pijąca nieświadomie postrzega wszelkie informacje jednostronnie: słyszy i widzi tylko to, czego chce, a czego nie chce - ignoruje to, nie zwracając na to uwagi. Naturalnie do świadomości wpuszczana jest tylko taka informacja, która nie szkodzi przyjaźni z Zielonym Wężem. Rolę cenzora odgrywa to właśnie alkoholowe „ja", ten wewnętrzny głos, który rozbrzmiewa w każdym alkoholiku i na wszelkie możliwe sposoby usprawiedliwia, przebiera, dostosowuje wszystko, co związane z piciem do normy.

W związku z tym, aby wszystkie negatywne informacje o chorobie i jej konsekwencjach dotarły do adresata, konieczne jest kreatywne podejście do rozwiązania problemu. Nigdzie nie zajdziesz, jeśli pokryjesz wszystkie ściany wycinkami z gazet i plakatami antyalkoholowymi. Ale jeśli, jakby przypadkiem, powiesz, że jeden z twoich wspólnych znajomych, który, nawiasem mówiąc, był o kilka lat młodszy od ciebie, jest już na tamtym świecie, a jego następne upijanie jest za to winne, alkoholik może bądź rozważny.

Jeden z naszych pacjentów "obudził się" (w jego słowach) po tym, jak ledwo rozpoznał swojego szkolnego przyjaciela w jednym z bezdomnych grzebiących w śmieciach.

Koniecznie pozwól alkoholikowi przeczytać naszą książkę, jest ona specjalnie napisana, aby wszyscy mogli ją przeczytać.

Pomóż trzeźwemu „ja" alkoholika.

Nie czekaj, aż alkoholik zacznie zmieniać swój życiowy stereotyp, ale aktywnie (ale nie nachalnie) pomóż mu w tym. Zabierz go do kina, teatru, na boiska sportowe, zabierz go z miasta, przedstaw ciekawym ludziom. Sam alkoholik (jeśli oczywiście jest jeszcze przystosowany społecznie) jest często bardzo trudny do zrobienia tego, ponieważ ma ciągłe kłopoty z czasem - lwią część jego czasu zajmuje Zielony Wąż. A on już stracił przyzwyczajenie do takich wydarzeń, nie wie, z której strony się do nich podejść.

I na koniec: jeśli jeszcze nie uczęszczałeś na zajęcia z psychologiem lub psychoterapeutą, idź do nich pilnie. Nie bez powodu istnieje prawda: „Jedna głowa jest dobra, a dwie lepsze! "